piątek, 22 listopada 2013

Ostatnia przygoda staje się pierwszą

Osoby:
  • Scart (piękny półelf)
  • Vigarius (nie tak piękny krasnolud)
  • Junior (wyjątkowo kudłaty psi kompan)
  • David D. (najprzystojniejszy duchowny w parafii)
  • Mario Orsolicz (austriacki mechanik)
  • Pani Perzynowa (chodząca tajemnica)
  • Miszcz Gry (wiadomo)
Mistrz Gry rzekł:
„Budzicie się w karczmie. W głowie huczy wam od spożytych u Davida D. trunków.”
W sakiewkach jak zwykle pusto, David też już krzywo na nas patrzy.
Pora więc poszukać sposobu na łatwy zarobek. Wytoczyliśmy się wiec z zatęchłego wnętrza pokoju, potykając się po drodze o balię z wodą Vigariusa i grzęznąc w czymś kudłatym, co okazało się być kudłatym Juniorem.
Staczamy się po schodach, w przejściu wpadając na Davida D., właściciela karczmy, któremu chcieliśmy się niespostrzeżenie wymknąć.
- Ej wy! – krzyknął. – Znowu chcecie się wymigać od płacenia!
Stanęliśmy w obliczu kryzysu. Na ratunek przybył nam Junior, który zbiegł ze schodów i niczym taran przewrócił nas wszystkich jak kręgle, dzięki czemu byliśmy w stanie odczołgać się w najciemniejszy kąt karczmy.
Zrobiliśmy przegrupowanie w ciemnym kącie. Wyszło na to, ze mamy krasnoluda z pustą sakiewką, za to pięknymi pantalonami. Następnie pięknego (pół)elfa, ze sporą ilością broni, lecz również pustą sakiewką oraz załamanego swoimi graczami Miszcza Gry. I wiernego tarana, Juniora. Możemy wszystko!!
Wymknęliśmy się chyłkiem z karczmy i rozejrzeliśmy po okolicy.
Jako że nigdzie w pobliżu nie czekał na nas słup z ogłoszeniami, postanowiliśmy poszukać jakiegoś wehikułu do transportu do kolejnego miasteczka. Nasz wzrok padł na czterokołowy powoź marki Me-rdz-enes. Vigarius swoim zwinnym barkiem uruchomił pojazd i ruszyliśmy w siną dal. Bark o dziwo pozostał na miejscu.
Miszczu zmarszczył czoło, podrapał się po głowie, pogrzebał w woreczku z kostkami i wysłał nas na długą podroż wzdłuż traktu.
Jechaliśmy i podziwialiśmy piękne widoki, kiedy usłyszeliśmy zgrzyt i trzask. To nasz super wypasiony magiczny transporter odmówił posłuszeństwa. Wyszliśmy z pojazdu i okazało się, ze odpadł nam jakiś wielki dynks z tyłu i nie możemy go przykleić nawet na zawartość pantalonów Vigariusa.
- Psiakostka! – zakrzyknął Junior. – i nadepnął na opalającego się na poboczu Mario Orsolicza, wyglądającego na austriackiego mechanika.
Spojrzał na nas spode łba i po krótkich negocjacjach zgodził się naprawić nasz złom w zamian za podwózkę na Ukrainę, gdzie jedzie szukać żony.
Kunszt umiejętności naszego mechanika sprawił, ze po paru minutach zamiast jednego odpadniętego dynksa mieliśmy dwa. Z każdą minuta przybywał kolejny.
Ostatecznie zebraliśmy się, żeby wyruszyć pieszo w kierunku zachodzącego słońca. Mario zakrzyknął:
- Idę z wami! – lecz drużyna po krótkiej naradzie stwierdziła:
- Poczekaj tu na panią Perzynową, ona ci pomoże znaleźć żonę na Ukrainie, bo jej stryjeczny brat wujka siostry sąsiadki pochodzi z Ukrainy. My szukamy pieniędzy. Żeniaczka nam nie w głowie. -  rzekł Scart.
Mario rzucił nam zawiedzione spojrzenie, ale my hardo krzyknęliśmy: – NEIN!!
Tupnęliśmy noga, obróciliśmy się na pięcie i ruszyliśmy.
Nagle na niebie pojawiła się tęcza i zsunęła się z niej pani Perzynowa na jednorożcu. Mario spojrzał na nią rozmarzonym wzrokiem i zakrzyknął:
-O! Ta kobieta nie jest brzydka.
Pani Perzynowa odtańczyła powitalny taniec brzucha i padli sobie z Mariem w ramiona. Na ten widok Vigarius zakrzyknął:
- Hola, hola gołąbeczki, czy nam w końcu jakaś forsa wpadnie do sakieweczki?!
Pani Perzynowa na to rzekła:
- Forsa będzie, forsa będzie, jak krasnolud na Juniora wsiędzie i pobiegnie w tamte strone, gdzie odnajdzie wnet mamonę!
Sękatym paluchem pani Perzynowa wskazała kierunek i poganiani przez Miszcza ruszyliśmy we wskazanym kierunku.
W kolejnym odcinku:
– Czy Perzynowa odnajdzie szczęście z Mariem?
– Co stało się z dynksem?
– Kiedy drużyna przestanie się potykać o Juniora?